wtorek, 24 czerwca 2014

Muzyczna strefa komfortu

Strefa komfortu, czyli w największym skrócie miejsce w którym jest nam dobrze, rzeczy, które są nam doskonale znane, nie lubimy z niej wychodzić, bo się boimy. Co ta psychologiczna definicja ma wspólnego z muzyką? Moim zdaniem bardzo dużo.

W pewnym momencie życia wybieramy sobie jakieś grono zespołów, piosenek, które nam odpowiadają, przeważnie związanych z jednym gatunkiem muzyki.  Tak bardzo jesteśmy przywiązani do naszego muzycznego świata, że nie chcemy widzieć nic poza tym, przez co omija nas wiele ciekawych rzeczy.
Strefa muzycznego komfortu dotyczy w dużej mierze fanatyków jednego zespołu, albo inaczej fragmentu. Przykład? Fani Pink Floyd, którzy nie uznają dokonań zespołu po odejściu Rogera Watersa, lub płyt Genesis bez Petera Gabriela.

Co ciekawe do naszej strefy muzycznego komfortu dostosowują się inni, kto z nas nie usłyszał po pytaniu „Możesz polecić mi jakąś muzykę?”, „A jaką muzykę lubisz?”. I tak koło się zamyka, my pozostajemy we własnych klimatach, a osoba polecająca jest zadowolona, że nam się podoba.

Przez takie strefy muzycznego komfortu jesteśmy skazani na kopie  albumów z przeszłości. Weźmy na warsztat zespół Feel, którego albumy są niezwykle do siebie podobne (znamienne jest to, że są po prostu ponumerowane, ale nie porównujmy polskiego zespołu do Led Zeppelin), generalnie takie schematy są zarezerwowane dla nurtu Pop. Niemniej jest kilka przykładów, kiedy muzycy wyszli ze swojej strefy komfortu.

Pierwszy przykład to „Czerwony Album” zespołu Coma, w którym muzycy odeszli od mrocznych klimatów znanych z poprzednich płyt, przez co wielu fanów odwróciło się od grupy. Drugim, pozytywnym przykładem jest płyta „39-89” L.U.C, na której nie słyszymy ani jednego słowa rapera, album doskonały, honorowany Paszportem Polityki.

Jak widać wyjście z własnej strefy komfortu może być opłacalne. Ja dzięki takim działaniom poznałem m.in. wymieniony wcześniej „39-89” i „Tylko dla dorosłych” O.S.T.R. Zapraszam zatem wszystkich, aby spróbowali posłuchać muzyki, która jest całkiem inna od tej słuchanej na co dzień!

czwartek, 3 kwietnia 2014

Witaj!

Na początek kilka słów wstępu. Blog ten powstał, gdyż czuje potrzebę uzewnętrznienia swoich przemyśleń na temat muzyki jakotakiej. Podkreślić muszę, że nie jestem specjalistą w tej dziedzinie i  liczę również na wytknięcie ewentualnych błędów i uzupełnienie ewentualnych luk w rozważaniach.

Co do tytułu, to jest to oczywiście ironia. Uważam, że nie ma niepotrzebnych spojrzeń na muzykę i im bardziej różnorodne, tym lepsze. Można przychodzodzić w jedno miejsce wiele razy, ale świeże spojrzenie innej osoby może zmienić w naszych oczach to miejsce. Podobnie jest z muzyką, spojrzenie innej osoby może zmienić nasz gust i otworzyć nasze uszy na całkiem inne przestrzenie muzyczne. Czego i Tobie drogi czytelniku życze!